Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Bartosz Bieliszczuk, Piotr Kaszczyszyn  10 września 2013

Służby pod fasadową kontrolą. Rozmowa z Bartoszem Bieliszczukiem

Bartosz Bieliszczuk, Piotr Kaszczyszyn  10 września 2013
przeczytanie zajmie 6 min

W planowanych przez rząd zmianach, dotyczących nadzoru nad służbami specjalnymi, dotychczasowe Kolegium ds. Służb Specjalnych ma zostać zastąpione przez Komitet ds. Bezpieczeństwa Państwa. Z tą zmianą wiąże się również zmiana składu samego ciała. Członków będzie mianował teraz premier. Czy nie oznacza to całkowitego podporządkowania Kolegium premierowi i zamiany go w atrapę?

Według obowiązującej ustawy o ABW i Agencji Wywiadu, przy Radzie Ministrów działa Kolegium – ciało o szerokich uprawnieniach opiniodawczo-doradczych. Dotyczą one nadzoru i koordynacji działań ABW, Agencji Wywiadu, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Służby Wywiadu Wojskowego, Centralnego Biura Antykorupcyjnego oraz niektórych poczynań innych służb mundurowych. W skład Kolegium wchodzą: premier (jako przewodniczący), sekretarz (powoływany przez premiera), koordynator ds. służb (wg obecnych przepisów premier może, ale nie musi obsadzać tego stanowiska), szef BBN-u oraz ministrowie: spraw wewnętrznych, spraw zagranicznych, obrony narodowej, finansów. Oprócz nich w posiedzeniach uczestniczą szefowie służb oraz przewodniczący sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Dodatkowo prezydent ma prawo delegować swojego przedstawiciela na posiedzenie. Warto dodać, że w obecnej konfiguracji politycznej ministrowie wchodzący w skład Kolegium są związani z jedną partią – Platformą Obywatelską – bądź przez nią rekomendowani.

W proponowanej ustawie Komitet ds. Bezpieczeństwa ma zająć się koordynacją działań wyżej wymienionych służb. Zniknie stanowisko koordynatora ds. służb specjalnych, obecne przepisy dotyczące Kolegium mają zostać uchylone, a cywilną kontrolą nad służbami ma zająć się Komisja Kontroli Służb Specjalnych, choć brak w proponowanej ustawie szczegółowych informacji, czym miałaby ona być. Komitet wg założeń ma być pomocniczym organem wewnątrzrządowym. Oznacza to, żenie znajdzie się w nim miejsce dla dotychczasowych przedstawicieli. W nowym składzie zabrakło go m.in. dla szefa sejmowej komisji ds. służb. Okresowo wchodziłby więc w jej skład poseł opozycji – ze względu na zwyczajową półroczną rotację na tym stanowisku.

Reforma składu oznacza także pozbycie się szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Czy to celowe posunięcie wymierzone w prezydenta?

Trudno odebrać to inaczej niż ograniczenie wpływu Bronisława Komorowskiego. Jest też druga strona medalu: niektóre elementy reformy są zgodne z zaleceniami środowiska prezydenta, np. odebranie ABW części uprawnień. Możliwe są więc dwie interpretacje: rząd w końcu dostrzegł to, co było już wcześniej wiadome dla innych, lub środowisku prezydenta udało się przeforsować rekomendowane przez siebie rozwiązania (gen. Koziej w listopadzie 2012 mówił, że jednym z impulsów do reform były rekomendacje BBN).

Skoro już mówimy o środowisku prezydenta, należy pamiętać o jeszcze jednej istotnej kwestii związanej ze służbami specjalnymi. Mianowicie, o – eufemistycznie mówiąc – słabości Bronisława Komorowskiego do Wojskowych Służb Informacyjnych. Fakt, że był jedynym posłem PO głosującym przeciw ustawie o rozwiązaniu WSI, można określić jako dziwny. Na tym nie koniec: prezydent miał być również przesłuchany jako świadek w tzw. „aferze aneksowej”. Czym była owa afera? Do Bronisława Komorowskiego, ówczesnego Marszałka Sejmu, zgłosili się byli oficerowie Wojskowych Służb Informacyjnych, sugerując, że mają dostęp do ściśle tajnego aneksu z weryfikacji WSI. Cała akcja była wymierzona w Antoniego Macierewicza i komisję weryfikacyjną. W międzyczasie władzę po PiS przejęła Platforma, później Komorowski został prezydentem. Wersja wydarzeń podawanych przez jednego ze wspomnianych oficerów – płk Leszka T. – różniła się od zeznań Komorowskiego. Na dwa tygodnie przed sądową konfrontacją ich zeznań, T. zmarł. O „aferze aneksowej” wiedział od początku m.in. szef ABW, Krzysztof Bondaryk. Co ciekawe szef BBN-u, gen. Koziej, pytany przez Cezarego Gmyza o ewentualną odbudowę wpływów WSI, stwierdził, że należy patrzeć w przyszłość.

Czy ta reforma ma w jakiś sposób pomóc premierowi zwiększyć kontrolę nad służbami? Czy jest ona, po powołaniu Sienkiewicza, kolejnym krokiem w tym celu?

Premier świetnie wie, jak istotna jest kontrola nad służbami – w tym przypadku rozumiana jako obsadzenie ich lojalnymi ludźmi bądź usunięcie niewygodnych; vide CBA po aferze hazardowej. Wkrótce po przejęciu władzy (w styczniu 2008 roku) Donald Tusk zadeklarował, że sam zajmie się nadzorem nad służbami. Nie trzeba dodawać, że łączenie funkcji premiera, szefa partii oraz nadzór nad wywiadami wykracza ponad siły jednego człowieka. Myślę, że kontrolę nad służbami mają mu zagwarantować raczej roszady personalne. W pewnym momencie premier uznał, że musi rozstać się nawet z gen. Bondarykiem, który miał opinię lojalnego. Politycy PO otwarcie mówili, iż chodzi m.in. o aferę Amber Gold. Premier zapewne obawiał się także zbyt potężnego szefa Agencji. Jak widać, minister Sienkiewicz może okazać się dla Donalda Tuska bardzo dobrym wyborem. Swoimi wypowiedziami o kibicach i ich rzekomym ekstremizmie wpisuje się w narrację PO. Media przypomniały ostatnio także jego tekst z listopada 2011 roku, chwalący Platformę.

Dodajmy, że przyboczny premiera, Paweł Graś, również jest osobą, która otarła się o służby. Był on członkiem sejmowych komisji nadzwyczajnych, zajmujących się ustawami o ABW, AW, SKW i SWW. Przez krótki okres (do stycznia 2008, nim zajął się tym premier) pełnił też funkcję koordynatora służb specjalnych.

Jeśli chodzi o rozwiązania formalne, a nie personalne: szef ABW podlega bezpośrednio premierowi. W nowej ustawie ma on podlegać MSW, a premier ma jedynie zatwierdzać kierunki działań wytyczone przez ministerstwo. Z drugiej jednak strony kompetencje ABW zostaną okrojone, podobnie jak skład nowego ciała koordynującego. Premier zachowa zwierzchnictwo nad AW i CBA.

Jak w tej chwili wygląda kwestia kontroli służb specjalnych przez rząd? Czy ten poziom jest wystarczający, czy może służby tworzą państwo w państwie?

Trudno ocenić, na ile doniesienia o „państwie w państwie” są trafne. Niemniej dotychczasowe doświadczenie ze służbami w III RP (zarówno z byłymi, jak i czynnymi oficerami) nakazywałoby poważnie podchodzić do nawet najbardziej błahych doniesień opozycji. I to zarówno dotyczących „upartyjnienia”, jak i braku nadzoru. To, co pod rządami obecnej władzy spotkało dziennikarza śledczego, Wojciecha Sumlińskiego, w związku ze wspomnianą „aferą aneksową” jeży włos na głowie.

Premier Donald Tusk już w lutym 2008 roku nad wyraz krytycznie ocenił ich funkcjonowanie. Mówił m.in. o zwalczających się klanach i słabej jakości informacji dostarczanych przez służby specjalne. Podkreślmy – było to ponad pięć lat temu. Można pokusić się o tezę, że zapowiadane reformy, podobnie jak wiele działań Donalda Tuska, wynikają z potrzeby chwili i mają charakter doraźny. Proponuje on obecnie odebranie Agencji uprawnień śledczych; służba ta miałaby skoncentrować się na zbieraniu i analizie informacji. Dlaczego premier proponuje te zmiany dopiero po uderzającej w niego aferze Amber Gold?

W przypadku służb specjalnych niebezpieczne jest zarówno wykorzystywanie ich w rozgrywkach politycznych, jak i pozostawianie samopas. Można zatem powiedzieć, że właściwy nadzór nad nimi nie może być zapewniony przy filozofii sprawowania władzy przyjętej przez Platformę Obywatelską.

Mówiliśmy już o braku obsadzenia oraz likwidacji stanowiska koordynatora służb specjalnych. Można wspomnieć także o rozdzieleniu przez Platformę funkcji Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego (przedstawiane w programie partii z 2007 roku jako zwieńczenie procesu naprawy państwa). Prokurator Generalny odgrywa istotną rolę w niektórych działaniach ABW. Według obowiązującej ustawy, zgody Prokuratora Generalnego wymagało stosowanie w niektórych przypadkach kontroli operacyjnej  (czyli m.in. podsłuchów).

I tutaj mała dygresja na temat kontroli służb, tyle że parlamentarnej. Po ostatnich głosowaniach wiceprzewodniczącym sejmowej komisji ds. służb został poseł Ruchu Palikota, Artur Dębski. Wcześniej on i jego ugrupowanie na eksperta komisji ds. służb rekomendowali gen. Marka Dukaczewskiego, oficera i szefa byłych WSI. Palikot przyjaźni się zresztą z Bronisławem Komorowskim, razem jeździli na polowania do Rosji. Byli oficerowie WSI mają więc swoich adwokatów nie tylko w Pałacu Prezydenckim.

Czy poza brakiem spójnej wizji tego, jak służby mają działać, nie ma oporu ze strony samych służb? Czy każdej z nich nie zależy na maksymalnej niezależności? Czy znamy przykłady działania ich szefów w tym kierunku?

W mojej ocenie ABW próbowało bronić się przed reformą i – w co najmniej jednym przypadku – wiedza o działaniach Agencji na tym polu jest dostępna dla opinii publicznej. Po aferze Amber Gold nad ABW i gen. Bondarykiem zawisły czarne chmury. Jakiś czas po tym ujawniono sprawę Brunona K., którzy rzekomo szykował zamach na Sejm. Do informacji tej należałoby podchodzić z dużą rezerwą, ale zostawmy to na chwilę. Wraz ze „sprawą Brunona K.”, ABW pokazała się jako służba, która uchroniła Sejm przed zamachem. Na tym nie koniec. Jeśli ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości, do czego to wykorzystano, w zupełności rozwiała je wspólna konferencja prokuratury i Agencji. Bez żadnych niedopowiedzeń i zupełnie wprost szef krakowskiej Prokuratury Apelacyjnej zaapelował tam o pozostawienie Agencji uprawnień śledczych. Cały kontekst oraz samo rozpracowywanie Brunona K. nasuwa pytania, na ile był on realnym zagrożeniem, na ile zaś „zamach” została wykreowany, lub – w najłagodniejszej interpretacji – jedynie wykorzystany.

W tej „walce” o reformę służb wyodrębniłbym zatem co najmniej trzy podmioty: rząd, środowisko prezydenta oraz samą ABW. Odpowiedzi na pytania, jak rysuje się rozgrywka między nimi, mogłoby udzielić poznanie wszystkich faktów związanych z aferą Amber Gold oraz zatrzymaniem Brunona K.

Czy uważasz, że minister Sienkiewicz zrealizuje hasła o antykibolskiej krucjacie? Czy może w tym celu skorzystać z podległych mu służb?

Postawmy sprawę jasno: zamieszki z udziałem kibiców albo środowisk, które w najmniejszy chociaż sposób można skojarzyć z prawicą, są na rękę Platformie i nie na rękę PiS. Modlący się pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu oraz kibice zostali zresztą wykorzystani w jednym ze spotów PO, straszących „ekstremizmem”.

Minister Sienkiewicz zdaje się być osobą lubiącą medialne, efektowne wypowiedzi, a przy tym jest lojalny wobec Platformy. Myślę, że obóz władzy będzie się starał podtrzymywać skojarzenie „opozycja równa się rozróby i przemoc”, a kulminacja tej akcji nastąpi dopiero w najbliższych latach. Spójrzmy na nadchodzący kalendarz wyborczy: w 2014 roku wybory samorządowe i eurowybory, w roku kolejnym wybory prezydenckie i parlamentarne. Uważam, że ta ekipa jest zdolna do prowokacji, a jeśli tak jest istotnie, to działania tego typu będziemy mogli zaobserwować już 11 listopada podczas Marszu Niepodległości.