Matyja: Gowin skazany na porażkę
Odejście Jarosława Gowina z Platformy warto odczytywać w kontekście deklaracji rządu Tuska dotyczących OFE. Nie tylko jako dobry powód, ale także jako pewną okazję, by decyzję o rezygnacji z członkostwa w PO powiązać z nośną społecznie sprawą. W tym sensie Gowin zręcznie wybrał moment i zadał cios Tuskowi. Ale na tym koniec łatwych zwycięstw. By odegrać samodzielną rolę w polityce, trzeba mieć znacznie więcej atutów i argumentów, niż dziś posiada były minister sprawiedliwości – pisze Rafał Matyja.
To nie jest zatem powtórka sytuacji z lipca 2001, gdy odejście Lecha Kaczyńskiego z rządu Buzka oznaczało początek nowej, silnej formacji prawicowej. Gowin nie ma dziś ani tak silnego przesłania, jak przed dwunastu laty bracia Kaczyńscy, ani tak silnej legendy, jak ówczesny minister sprawiedliwości. Nie ma też tylu co on zwolenników. A czasy są trudniejsze, bo rywalem nowych formacji są zamożne, finansowane z budżetu partie. Za ostatnimi secesjami z PiS stały kilkunastosobowe grupy poselskie, zdolne do stworzenia klubu, mające co najmniej kilku rozpoznawalnych liderów. A jednak ani PJN, ani Solidarna Polska nie zdołały pozyskać stabilnego poparcia pozwalającego na skuteczną rywalizację z duopolem PO-PiS.
Z faktu, że dla wielu Polaków obie wielkie partie są mało wiarygodne, nie wynika, że są oni gotowi automatycznie poprzeć każdą kolejną alternatywę. Wiele będzie zależeć zatem od politycznych zdolności Gowina do tworzenia szerszej formacji politycznej i od jakości nowej oferty.