Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
dr Krzysztof Mazur  8 września 2013

A Ty, czy podpaliłbyś się dla Polski?

dr Krzysztof Mazur  8 września 2013
przeczytanie zajmie 3 min

Dziś mija 45. rocznica samobójstwa Ryszarda Siwca. Ten żołnierz AK w proteście przeciwko inwazji na Czechosłowację dokonał samospalenia. Wydarzenie miało miejsce 8 września 1968 roku na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie, w trakcie ogólnopolskich dożynek. Na stadionie było wtedy 100 tysięcy osób, wśród nich najwyżsi urzędnicy państwowi. Siwiec zmarł po czterech dniach.

W latach 90. Maciej Drygas nakręcił na ten temat film dokumentalny, który nosi tytuł „Usłyszcie mój krzyk” i został nagrodzony licznymi nagrodami. Słusznie. Film Drygasa jest jednym z najbardziej wstrząsających dokumentów. Reżyser wprowadza nas w tę historię z niesamowitą precyzją. Intrygująca jest już scena początkowa płonących dokumentów, niezwykłe są relacje pozostawionej żony oraz piątki dzieci. Widać, że chcą widzieć w decyzji ojca powód do dumy („to wielkie bohaterstwo”), jednak przychodzi im to bardzo trudno („Zostawił rodzinę. Skąd miał siłę, żeby to zrobić?”). Silne wrażenie wywiera testament, który dotyczy przede wszystkim książek oraz pamiątek rodzinnych, oraz ostatni list do żony i oryginalne nagranie magnetofonowe z przesłaniem Siwca. Wreszcie finał filmu to utajony fragment Polskiej Kroniki Filmowej, która pokazuje to zdarzenie. Warto w coraz szybszym świecie znaleźć czas, by wejść w tę historię. Zwłaszcza dzisiaj.

Historię Siwca można czytać na wiele sposobów. Na pewno jest to kolejny epizod walki ze złem w świecie. Oto bardzo wrażliwa moralnie jednostka postanawia przyjąć na siebie niewiarygodne cierpienia (śmierć od oparzeń uchodzi za jedną z najboleśniejszych). Celem jest, jak to ujmuje w filmie przyjaciel Siwca, „przeorać sumienia” narodu. Takie przesłanie kieruje do nas sam Siwiec: Ludzie, w których może jeszcze tkwi iskierka ludzkości, uczuć ludzkich, opamiętajcie się! Usłyszcie mój krzyk, krzyk szarego, zwyczajnego człowieka, syna narodu, który własną i cudzą wolność ukochał ponad wszystko, ponad własne życie, opamiętajcie się! Jeszcze nie jest za późno!. Siwiec naprawdę liczył, że jego ofiara pobudzi Polaków do zrywu przeciwko okupantowi. Niestety ten krzyk rozpływa się w radosnych kujawiakach tańczonych na płycie stadionu. Spikerzy radiowi, choć widzą płonącą postać, nie przerywają swojej transmisji. Zespoły ludowe nie przestają tańczyć. Grupka najbliżej stojących gasi żywą pochodnię, służby porządkowe zabierają go do szpitala, ale radosny taniec trwa dalej. Śmiałek umiera w samotności.

Ta historia jest chyba jednak przede wszystkim wyzwaniem dla romantycznej koncepcji patriotyzmu. W tym ujęciu miarą miłości do ojczyzny jest gotowość do poświęcania życia. Dlatego taką moc mają nawet przegrane powstania. Choć nie przyniosły one zakładanych rezultatów, choć nie udało się odzyskać niepodległości, to sam akt poświęcenia swojego życia dla Polski wymaga od nas najwyższego uznania. Tak budowana jest m.in. legenda Powstania Warszawskiego.

Zgoda, poświęcenie powinno budzić nasz szacunek. Jednak odrywanie tego myślenia od efektów nie pozwala nam odróżnić działań skutecznych od bezcelowych ofiar. A Siwiec staje się dla nas wzorem patriotyzmu na równi z liderami, którzy osiągnęli zakładane cele. I z tym już się nie zgadzam. Nie umiem oderwać niewiarygodnej ofiary Siwca od pytań o jego odpowiedzialność za żonę i piątkę dzieci. Nie umiem przestać myśleć, że żyjąc dalej, mógłby w latach 70. włączyć się w działania opozycji antykomunistycznej, a kilka lat później tworzyć w Przemyślu „Solidarność”. Że ta ofiara nie przyniosła tyle dobrego, ile mógł Siwiec jeszcze zdziałać w swoim życiu.

Nie zmienia to jednak faktu, że należy zachować pamięć o takich wydarzeniach. O nieudanych lotach Ikarów, którzy niezauważeni ginęli w słońcu. Stanowią i dla nas ważną lekcję, że chcąc działać dla innych, nie należy skupiać się tylko na poświęceniu, a szczytne intencje nie zawsze da się uznać za wystarczające usprawiedliwienie. Od nich ważniejsza są bowiem cierpliwość, pokora, świadomość, że świata nie zmieni się w pojedynkę i od razu. Bo nie chodzi o jednorazowy akt sprzeciwu, ale o długofalową i konsekwentną pracę. Inaczej nasz bunt rozpłynie się w radosnych tańcach. Tylko teraz zamiast ludowych kujawiaków będzie grał zespół „Weekend”.