Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Karol Kleczka  2 września 2013

Etyka nie zastąpi religii

Karol Kleczka  2 września 2013
przeczytanie zajmie 3 min

Marcin Kędzierski w tekście „Wyprowadźmy religię ze szkół!” trafnie zarysował problem, który co roku towarzyszy dyskusjom dotyczącym charakteru i zadań katechezy prowadzonej w szkołach. Nie zagłębiając się w dostatecznie złożoną dyskusję na temat samej katechezy, warto wykorzystać ten moment, aby zastanowić się nad tym, czy nauczanie etyki faktycznie może wyprzeć katechezę. A jeśli tak, to w jakiej postaci?

Piotr Sikora w artykule „Nauka myślenia” („Tygodnik Powszechny” nr 35), w którym porusza powyższy problem, powołuje się na Dyrektorium Katechetyczne Kościoła Katolickiego, czyli organ wyznaczający zadania i cele prowadzenia katechezy. Ewangelizacja, będąca głównym celem katechizacji, opiera się na szeregu zadań szczegółowych, do których należą: (1) rozwijanie poznania wiary; (2) wychowanie liturgiczne; (3) formacja moralna; (4) nauczanie modlitwy; (5) wychowanie do życia wspólnotowego; (6) wprowadzenie do misji. Nietrudno zauważyć, że przed katechetami stoi poważne wyzwanie formacyjne, które jawi się jako co najmniej karkołomne, jeśli weźmiemy pod uwagę czas poświęcany na obecność religii w szkole. Dwie godziny lekcyjne tygodniowo to zdecydowanie zbyt mało, aby wywiązać się ze wszystkich tych zadań i nawet najbardziej zdolny czy komunikatywny katecheta części po prostu nie jest w stanie zrealizować.

Dodatkowo, jeśli weźmiemy pod uwagę dość dużą migrację uczniów, obejmującą teoretycznie trzy etapy edukacji, łatwo zauważymy, że opracowanie całościowego, konsekwentnie realizowanego programu wychowania do pełni wiary chrześcijańskiej jest wręcz niemożliwe.

Niezależnie od tego czy jesteśmy katolikami, reprezentantami innej religii, czy niewierzącymi, łatwo zauważymy, że model edukacji religijnej jest niewydolny i wymaga zmiany.

Ciekawym zjawiskiem jest wciągnięcie do orbity sporu nauczania etyki. W zadaniach wyznaczonych dla katechetyki widzimy, że nauka o moralności stanowi tylko jedną z wielu wytycznych. Tym samym często pozostaje marginalizowana i sprowadza się do zagadnień stricte praktycznych, takich jak stosunek Kościoła do in vitro, aborcji czy używania prezerwatyw. A przecież, jako chrześcijanie, nie chcielibyśmy redukcji naszej wiary tylko do umiejscowienia się w sporze światopoglądowym. To oczywiście ogromnie istotne i często niejasne tematy, które duchowni winni czynić bardziej zrozumiałymi dla wiernych odpowiedzialnych za uzasadnianie stanowiska Kościoła na co dzień. Z drugiej strony sama nauka etyki, mającej zgodnie z postulatami liberalnych środowisk zastąpić religię, nie sprowadza się tylko do zagadnień szczegółowych, a winna raczej obejmować szersze problemy teoretyczne czy egzystencjalne, które dotykają każdego człowieka – niezależnie od wyznawanych przez niego przekonań. Przecież każdego z nas zajmuje pytanie o to, skąd zło czy czym jest cnotliwe życie. Wartości są dla nas czymś niezbywalnym, gdyż codziennie dokonujemy wyborów etycznych i właśnie dlatego potrzebny nam jest reflektor, który mógłby oświetlić poszczególne stanowiska.

Pewnym mitem jest także zakładanie, że zastąpienie szkolnej katechezy przez etykę zaowocowałoby wychowaniem do neutralności światopoglądowej. Podejrzana jest już sama neutralność alternatywy „etyka-religia”.

Dodatkowo zaś należy wziąć pod uwagę przekonania metaetyczne osób odpowiedzialnych za przygotowywanie ram programowych i dobór lektur, a także nauczycieli prowadzących lekcje – zależnie od tego, czy przykładowo będą zwolennikami klasycznej etyki cnót, czy na przykład utylitarystami, otrzymamy zupełnie różne realizacje zamierzonej „neutralności”. Przecież niejednokrotnie to właśnie sama religia katolicka determinowała problemy podejmowane przez filozofów. Nawet Nietzsche, aby ogłosić „śmierć Boga”, musiał tego Boga znać; Dostojewski, przywołując postać Wielkiego Inkwizytora, jednocześnie zadawał pytanie o właściwe znaczenie chrześcijańskiego przesłania.

Widzimy więc, że tak jak lekcja religii nie powinna sprowadzać się tylko do nauczania moralnego, ale obejmować sobą całą formację dorastającego chrześcijanina, tak też zakres, który obejmują lekcje etyki, winien być zdecydowanie szerszy. Łatwo zauważymy, że zastąpienie jednej dyscypliny drugą koniecznie zuboży obie. W takiej sytuacji dostrzegam trzy możliwe rozwiązania: (1) zachowanie nauki religii w szkołach, lecz z wprowadzeniem głębokiej reformy katechetycznej i z lepszą edukacją samych katechetów, połączone z uwzględnieniem dodatkowego przedmiotu, jakim jest etyka, kształcąca w domniemanym „neutralnym” zakresie; (2) rezygnacja z obecności obu dyscyplin, która może zaowocować brakiem orientacji młodzieży w otaczającej ją rzeczywistości; oraz (3) przeniesienie religii do parafii i wprowadzenie do szkół zajęć etyki, lecz prowadzonej z wrażliwością na szczególny dorobek europejskiego kręgu kulturowego, a co się z tym wiąże – podkreśleniem wpływu chrześcijaństwa na dzisiejszą postać nauki o moralności.

Trzecia opcja wydaje się być najlepiej uzasadnionym wyborem. Z jednej strony ukraca polityczny spór, o którym pisze Kędzierski i może skutkować utrwaleniem dokładniejszej formacji wiernych w ramach wspólnoty parafialnej. Wierzę, że taka formacja nie pozostawałaby w rękach samych księży, lecz korzystałaby z aktywnych działań świeckich katechetów. Z drugiej zachowuje obecność nauczania moralnego w szkołach, ogromnie istotnego w perspektywie codziennych wyborów etycznych, dokonywanych w europejskim kręgu kulturowym, którego korzenie są, bądź co bądź, judeo-chrześcijańskie.