Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Piotr Wójcik  30 sierpnia 2013

Wójcik: TVP – zgniły fundament wspólnoty

Piotr Wójcik  30 sierpnia 2013
przeczytanie zajmie 5 min

W kraju, w którym cienko przędą takie podstawowe obszary społecznej egzystencji, jak wymiar sprawiedliwości, system emerytalny czy służba zdrowia, istnienie silnej telewizji publicznej wydaje się być problemem co najwyżej czwartorzędnym. W interesie nas wszystkich jest, by to błędne podejście jak najszybciej zrewidować, gdyż dobrze wypełniające swą misję media publiczne to jeden z fundamentów silnej wspólnoty.

Lista możliwych zarzutów wobec polskiej telewizji publicznej jest bardzo długa, a gdy wydaje się nam, że kierownictwo TVP już bardziej pogrążyć się nie może, szybko jesteśmy wyprowadzani z błędu.  Strategiczne wpadki  i kompletna miernota programowa to chleb powszedni dla pracowników narodowego nadawcy. Omówienie tej czarnej listy należałoby zacząć od niegdyś sztandarowego programu TVP, czyli „Wiadomości”. W ciągu 24 lat ten serwis informacyjny miał aż 25 szefów, lecz żaden z nich nie sprowadził go do tak dramatycznie niskiego poziomu, jak obecnie Piotr Kraśko. Zredukowanie informacji na temat spraw publicznych do poziomu prowincjonalnej plotki to niewątpliwie wyczyn unikatowy, któremu nie podołałby pierwszy lepszy dziennikarz, a jak na razie jego ekipa plan infantylizacji Polaków wypełnia doskonale. A jako że sprawy zagraniczne sprowadzić do poziomu dziecięcych wynurzeń jest czasem niebywale trudno (w końcu niełatwo mówić w tym tonie np. o wojnie domowej w Syrii), to tematykę światową maksymalnie ograniczono. Niedawna likwidacja redakcji zagranicznej jest logicznym następstwem przyjętej strategii. Za tę żenującą sytuację nie można obwiniać tylko Piotra Kraśki. W końcu przykład płynie z góry – szef TVP Juliusz Braun mówił: Serwis wieczorny nie jest już źródłem wiedzy, ale bardziej magazynem. Szkoda tylko, że to magazyn w stylu „Życia na gorąco”, a nie przynajmniej „New Yorkera”.

Swego czasu rodzime animacje stanowiły powód do dumy. Z przebłyskami tych dawnych dziejów czasem jeszcze mamy do czynienia, przy okazji tak przyjemnych niespodzianek jak Oscar dla animowanej polsko-brytyjskiej koprodukcji „Piotruś i Wilk”. Wydawałoby się, że telewizja publiczna byłaby idealnym podmiotem, który mógłby zadbać o polskich producentów animacji, a przy tym kształtować świadomość najmłodszych odbiorców. Jednak w TVP gardzą oczywistymi rozwiązaniami. Zamiast tego zlikwidowano „Dobranockę”, a w jej miejsce od jesieni pojawi się show z Agatą Młynarską „Świat się kręci”. Mówiąc krótko, zamiast słynnego SE-MA-FORa zarobi Rochstar, czyli producent takich „wybitnych” dzieł jak „Voice of Poland”. Specyficzny sposób wydawania publicznych jakby nie było środków włodarze TVP zaprezentowali zresztą nie raz. Przykładem niech będzie przeznaczenie sporych pieniędzy na propagandowy niemiecki serial „Nasze matki, nasi ojcowie”, których dziwnym trafem zabrakło chociażby na rodzimego „Generała Nila”. 

Tak naprawdę nie ma granicy niekompetencji, której władze TVP nie byłyby w stanie przekroczyć. Najlepszym dowodem na to jest jedna z najnowszych produkcji w jesiennej ramówce, czyli fabularyzowany serial „Szkoła życia”. Taka twórczość w rodzaju „Dlaczego ja?” jest ostatnio dosyć powszechnie wydawana przez prywatnych nadawców, którym słaby poziom nie przeszkadza, za to niski koszt przy całkiem niezłej oglądalności jest nie do pogardzenia. Oczywiście narodowa telewizja nie jest tym samym, co stacja komercyjna, a sam Juliusz Braun jakiś czas temu zarzekał się, że do emisji seriali fabularyzowanych TVP na pewno się nie posunie.  No cóż, jak widać tylko krowa nie zmienia poglądów. A „Szkoła życia” to według szefa TVP nie żaden serial, tylko… program edukacyjny (bo opowiada o życiu uczniów).  Przy takich „produkcjach” dominujące w wieczornym paśmie kabarety to już doprawdy kultura wysoka.

Przeciwko TVP zaczęli już występować jej byli pracownicy. Były szef „Wiadomości” Karol Małcużyński publicznie krytykuje ich obecny kształt, natomiast Mariusz Max Kolonko rozprawia się z TVP Polonia. Otóż Polonia stworzony właśnie dla niej i niegrzeszący wysokim poziomem kanał niespecjalnie chce oglądać, tym bardziej, że wiąże się to z niemałymi kosztami, co jest skandalem.  Dlatego też Kolonko postuluje jego likwidację, jednak nie dla samej likwidacji, lecz utworzenia na jego miejsce nowego, lepszego produktu. Ma to być sposobem na obejście problemu, jakim jest dwudziestoletnia umowa z Bobem Spanskim, oddająca mu na wyłączność dystrybucję kanału do obu Ameryk. Właśnie istnienie tej umowy Juliusz Braun uważa za główną przyczynę sytuacji w TVP Polonia. Jako że jej rozwiązanie wiąże się z niemałymi kosztami, postulat utworzenia na miejsce obecnego programu dla Polonii czegoś nowego mógłby wydawać się racjonalny. Pytanie jest, czy cała operacja nie kosztowałaby więcej, niż ewentualna kara za zerwanie współpracy ze Spanskim (około 20 milionów dolarów). Znając „filozoficzne podejście do pieniędzy” włodarzy TVP wydaje się, że niekoniecznie.

Po przeczytaniu powyższego najprościej byłoby ogłosić, że TVP marnuje publiczne pieniądze i trzeba jak najszybciej ograniczyć jej środki. W zdominowanym przez liberalny populizm dyskursie publicznym takie postulaty są obecne. Prawda jest jednak zgoła inna. Cała sytuacja jest wynikiem dramatycznie małej ilości środków publicznych przekazywanych na naszego państwowego nadawcę. Przykładowo w Niemczech na media publiczne przekazuje się 2,9 ‰ PKB, a tymczasem w Polsce 0,2-0,3 ‰ PKB, czyli uwzględniając proporcje aż 10 razy mniej! Trudno w takiej sytuacji się dziwić, że polityka historyczna Niemiec przynosi efekty, a naszej nie ma wcale. Nie możemy się porównywać również z innymi krajami Europy – przykładowo w Szwecji i na Słowenii to 2,3 ‰, a nawet we Włoszech 1,1 ‰ (średnia dla badanych krajów to 1,6). Jest to wynik także słynnej wypowiedzi Donalda Tuska odnośnie do abonamentu, która została odczytana jednoznacznie jako zachęta, by go nie płacić. Nie było bardziej szkodliwych dla państwa słów premiera niż te. Ich wynikiem jest sytuacja, w której obecnie abonament płaci około 10% Polaków, przy średniej ściągalności dla Unii Europejskiej ok. 90%. Efektem tego jest struktura środków, którymi dysponuje TVP – w przygniatającej części są to przychody komercyjne, a to wiąże się z potrzebą odejścia od misji i ukierunkowania się na komercję. W połączeniu z partyjnymi nominatami w zarządzie spółki, których kompetencje w zakresie mediów są znikome (najwyższym osiągnięciem Juliusza Brauna w tej materii było przewodzenie… Gazecie Kieleckiej), musi to dać wyżej opisany żałosny efekt. Zresztą obranie kierunku komercyjnego nie zapewnia też dobrych wyników finansowych – za ubiegły rok spółka mogła „pochwalić się” stratą na poziomie 220 milionów złotych. Tragiczną sytuację ekonomiczną podkreśla też planowane przesunięcie ponad 500 pracowników do firmy zewnętrznej, co wiele osób zainteresowanych mediami publicznymi określa jako wstęp do ich prywatyzacji.

 W skrajnie spłyconym polskim dyskursie publicznym popularna jest metoda „wylewania dziecka z kąpielą”. Idealnym przykładem jest niedawna debata dotycząca subwencji partyjnych – doniesienia o złym ich wydatkowaniu bardzo szybko doprowadziły do pojawienia się szkodliwego postulatu ich zniesienia. W przypadku polskiej telewizji publicznej pokusa podobnego rozwiązania także jest spora. Tymczasem recepta na chorobę trawiącą TVP jest zupełnie inna. Oczywiście niezbędne są w polskich mediach publicznych zmiany strukturalne, przede wszystkim w zakresie ich społecznej kontroli. Jak długo w ich władzach będą zasiadać partyjni nominaci, a ciężar kontroli będzie spoczywać na równie upartyjnionych ciałach (KRRiT), tak długo rządzić nimi będą nieudolne miernoty, których jedyną mocną stroną jest bezwarunkowa lojalność. Nic w publicznych mediach się nie zmieni, jeśli politycy wciąż będą je uważać za jeden z głównych łupów po zwycięskiej elekcji, który jak najszybciej trzeba obsadzić „swoimi”. Jednak oprócz tego potrzebny jest również zastrzyk środków publicznych, które pozwolą się uniezależnić od wymogów rynku i skupić na misji, na którą składają się nie zawsze dobrze sprzedające się obszary działalności, takie jak zwiększanie świadomości narodowej, upowszechnianie wspólnotowych wartości, krzewienie polskiej tradycji czy wreszcie polityka historyczna. Tym wszystkim żaden komercyjny nadawca się nie zajmie, a negatywnych efektów niewypełniania powyższych zadań mamy w ostatnim czasie całe mnóstwo – od „polskich obozów śmierci” do szkalujących Polaków zagranicznych seriali, a nawet rodzimych filmów.

Brak wspólnotowych dążeń w naszym społeczeństwie to między innymi wynik nieistnienia sprawnego publicznego medium, pokazującego Polakom, że silna wspólnota leży w interesie każdego z nas. Skoro głupie wypowiedzi nieodpowiedzialnych polityków doprowadziły do tego, że abonament mało kto płaci, jedynym rozwiązaniem jest utrzymywanie TVP wprost z budżetu, gdyż dominacja środków publicznych w strukturze jej przychodów daje realny mandat państwu, by egzekwować wypełnianie przez nią misji. Musimy wszyscy zrozumieć, że polska telewizja publiczna to nasze narodowe dobro – a to kosztuje.