Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Bartłomiej Walentyński  26 sierpnia 2013

Walentyński: Tusku, musisz… ale nie możesz

Bartłomiej Walentyński  26 sierpnia 2013
przeczytanie zajmie 1 min

Już po wyborach – i ktoś mógłby powiedzieć, że przywództwo Tuska po raz kolejny zostało potwierdzone, a wysiłki Jarosława Gowina spełzły na niczym. Oczywiście można pójść dalej i przywołać głosy (chociażby Tomasza Lisa czy blogera Azreala) w stylu „Tusku, musisz”, które chwilę po ogłoszeniu wyników po raz kolejny odżyły. I może rzeczywiście Tusk musi, ale zwyczajnie nie może się uporać z Gowinem – pisze Bartłomiej Walentyński.

Pierwszym z symptomów takiej sytuacji była sama konferencja poświęcona ogłoszeniu wyników wyborów. Nie wiem, czy był to w pełni celowy zabieg, ale wyglądało to jak ogłoszenie nowego przewodniczącego klasy, gdzie część osób sprawia wrażenie, że stoi na scenie za karę, a inni w ogóle nie wiedzą, po co się tam znaleźli – ale skoro każą, to trzeba odbębnić swoje i powiedzieć, kto wygrał. Późniejsze wystąpienie premiera było oczywistą kontynuacją: została zaproponowana współpraca, a same spory kampanijne zostały uznane przez zwycięzcę za nic nie znaczące kłótnie, które oczywiście nie powinny wpłynąć na wspólne prace.

Widząc 20% po stronie Gowina stało się dla mnie jasne, że niemożliwym jest zastosowanie narracji, jakoby był to zwyczajny i mało znaczący szkodnik partyjny, mający za sobą wyłącznie osoby Godsona i Żalka. Co więcej, długoletnia strategia Platformy i jej przywództwa zestawiona z reakcją w skali całego kraju wskazuje na to, że utworzenie przez Gowina konkurencyjnej partii mogłoby okazać się katastrofalne dla PO. Platforma więc, wypuszczając Gowina, nie tylko nie mogłaby być pewna utrzymania poparcia, ale ponadto byłaby zmuszona wyplątać się z dotychczasowej retoryki pt. „bronimy przed Jarosławem”, bo tych Jarosławów byłoby już dwóch.