Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
dr Krzysztof Mazur  23 sierpnia 2013

Mazur: Martwe dusze nie głosują

dr Krzysztof Mazur  23 sierpnia 2013
przeczytanie zajmie 2 min

Ostre słowa, które padły w trakcie wewnętrznej kampanii w PO, nie są kluczowym problemem tej partii. Nie jest nim także relatywnie dobry wynik Gowina w bezpośrednim starciu z Tuskiem. Tych wydarzeń nie da się bowiem porównać ze wstydliwie niską frekwencją. Dla partii, która u swych korzeni miała ruch obywatelski do dziś pozostający w jej nazwie, brak zaangażowania połowy członków w wyborach szefa pokazuje jej największy problem. Oderwanie od własnego zaplecza społecznego i przemienienie się w bezideową partię władzy – pisze Krzysztof Mazur.

Jedną z przyczyn tak niskiej frekwencji był termin wybrany przez Tuska. Premier, chcąc ograniczyć tę przykrą statutową konieczność, wyznaczył termin wyborów na środek sezonu wakacyjnego. Ale jest to także świadomy głos sprzeciwu części członków PO. Podobnie jak niepójście na referendum w Warszawie ma być dowodem poparcia dla HGW, tak odmowa udziału w tych wyborach jest formą sprzeciwu wobec elity partyjnej.

Najważniejszy wpływ na tak niską frekwencję miało jednak co innego. Tajemnicą poliszynela jest, że wśród oficjalnej liczby członków PO jest bardzo wiele tzw. „martwych dusz”. Tak określa się osoby, które zostały niegdyś namówione za symboliczną opłatą, by podpisać deklaracje członkowskie. W ten sposób zasiliły one koła lokalnych liderów, którzy dzięki nim ugruntowują swoją pozycję w partii. Każde kolejne 8 osób w kole to jeden delegat więcej w trakcie wyborów powiatowych. Każdy lokalny baron musi mieć zatem pod sobą jak najwięcej członków partii, by się liczyć w wewnętrznych wyborach. I nie ma to znaczenia, że dużej części z nich nikt nigdy nie widział na spotkaniu kół.

Jak to się dzieje, że tacy ludzie dalej są w partii? Wystarczy, że ktoś za nich płaci składki. Podobno to częsty widok, gdy do siedziby powiatowej PO wchodzi ważny działacz i jednorazowo opłaca składki kilkudziesięciu osób. Wśród nich jest wiele takich, które zapomniały o swojej deklaracji członkowskiej. Nie zdają sobie sprawy, że ciągle widnieją na liście członków. Przeprowadzona na wiosnę weryfikacja nie uzdrowiła sytuacji. Co więcej, niektórzy działacze wykorzystali ją, by wyrzucić z partii członków kół swoich konkurentów. Ich „martwe dusze” pozostały nietknięte.

Wszyscy w PO wiedzą, że taki proceder ma miejsce, jednak niczego się z tym nie robi. Pojawił się nawet bardzo prosty pomysł, by składek nie można było opłacać w siedzibie partii, ale wyłącznie przelewem ze swojego osobistego konta bankowego. Zmuszałoby to każdego fikcyjnego członka do comiesięcznych przelewów – lokalni liderzy musieliby znaleźć sposób, by dostarczać „swoim ludziom” pieniądze na składki, zatem to proste rozwiązanie ukróciłoby takie postępowanie. Na to jednak nie zgodzili się baronowie.

Zgadzając się na takie zasady gry, PO sama stopniowo traci wielu aktywnych lokalnych działaczy. Wykruszają się, bo widzą, że ich rzetelna praca na rzecz spraw lokalnych nie ma sensu. W ostatecznym rozrachunku liczy się tylko to, ilu emerytów i bezrobotnych byłeś w stanie „finansowo przekonać”, by zostali Twoimi „martwymi duszami”. Tak partia obywatelska staje się partią władzy. I podana dziś frekwencja obnażyła skalę tego problemu.