Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Anna Wańczyk  19 sierpnia 2013

Wańczyk: Bezludne wyspy na wagę złota

Anna Wańczyk  19 sierpnia 2013
przeczytanie zajmie 4 min

Mogłoby się wydawać, że bliskość geograficzna dwóch największych potęg gospodarczych Azji stwarza niemalże idealne warunki do wykorzystywania ogromnego potencjału w ramach współpracy, zwłaszcza w dziedzinie ekonomii. Jednakże po raz kolejny na drodze do realizacji wspólnych interesów staje polityka.

W 68. rocznicę zakończenia udziału Japonii w II Wojnie Światowej (15 sierpnia) grupa ponad stu przedstawicieli japońskiego rządu i parlamentu odwiedziła shintoistyczne miejsce kultu – Yasukuni Jinja. Oddali oni hołd poległym w służbie cesarzowi. Kontrowersje wzbudza jednak fakt, iż miejscu tym, poświęconym ponad 2 milionom japońskich bohaterów narodowych, znajdują się także tablice upamiętniające aż 1068 osób skazanych przez Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Tokio, w tym 14 uznanych za zbrodniarzy wojennych klasy A (zbrodnie przeciwko pokojowi). Stąd też nietrudno się dziwić, iż dla obywateli sąsiednich Chin czy Korei Południowej świątynia pozostaje raczej symbolem imperializmu oraz japońskiej agresji na ich państwa. W związku z napięciem na linii Japonia-ChRL, wydarzenie to było obserwowane w napięciu przez media na całym świecie. I choć oficjalnej wizyty w chramie nie złożył w tym roku premier Japonii, chińskie władze wyraziły swoje oburzenie i zażądały wyjaśnień od japońskiego ambasadora w Pekinie. Od tego, co wydarzy się przez najbliższy miesiąc, zależeć będzie mające doprowadzić do porozumienia spotkanie premiera Abe z przewodniczącym ChRL podczas wrześniowego szczytu G20 w Petersburgu.

Przyczyną napięcia w stosunkach dwustronnych jest spór o wyspy Senkaku (według nomenklatury japońskiej), w Chinach nazywane Diaoyu. Jest to niewielki archipelag ośmiu bezludnych wysepek położonych w odległości ok. 170 km na północny wschód od Tajwanu. Historycznie należące do Chin wyspy zaanektowano do Japonii w roku 1895. Po kapitulacji cesarstwa w II Wojnie Światowej przez ponad 25 lat pozostawały pod administracją USA. Ich łączna powierzchnia nie przekracza 7 km kw., a trzy z nich są jałowymi, skalnymi górami. Dlaczego to właśnie one stały się przysłowiową „kością niezgody”?

Rejon archipelagu obfituje w doskonałe łowiska oraz znajduje się przy szlaku żeglugowym. Przez długi czas jednak bezludne i skaliste wyspy Senkaku czekały na inwestora.  Przełomem było odkrycie w ich pobliżu pod koniec lat 60-tych złóż ropy naftowej i gazu.  Zapewne właśnie to wydarzenie wzbudziło nagłe zainteresowanie wyspami zarówno w Tajpej, jak i w Pekinie. Niemal natychmiast po przywróceniu wysp Japonii w 1972 r. oba państwa chińskie ogłosiły swoje zwierzchnictwo nad nimi. Pozostawiając je jednak w rękach prywatnych właścicieli, Japonii udało się zachować nad nimi kontrolę. Spór rozgorzał na nowo we wrześniu zeszłego roku, kiedy trzy z nich zostały znacjonalizowane przez japoński rząd. Rząd ChRL natychmiast uznał transakcję za nielegalną i oskarżył Japonię o naruszenie integralności terytorialnej. W konsekwencji miesiąc później rozpoczęto wysyłanie w rejon Senkaku/Diaoyu chińskich okrętów patrolowych i samolotów. W odpowiedzi na te akcje rząd w Tokio utworzył 600-osobowy oddział do obrony wysp, wyposażony w 12 okrętów.

Pomimo tego, iż armia chińska jest niemal 14 razy większa od japońskiej, w obawie przed powrotem japońskiego militaryzmu Chiny systematycznie dozbrajają swoją marynarkę. Chińskie władze usprawiedliwiają swoje działania zmianami w polityce obronnej Japonii. Rządzący po raz drugi Shinzo Abe jest zwolennikiem odejścia od konstytucyjnego pacyfizmu (art. 9) i zaostrzeniem polityki bezpieczeństwa. W wywiadzie dla Foreign Affairs premier wyklucza jednak wprowadzenie zmian do konstytucji w najbliższym czasie oraz wyjaśnia, że obecnie priorytetem rządu jest poprawa sytuacji gospodarczej kraju. Nietrudno zauważyć zatem, że dla mocno zadłużonej Japonii wyspy Senkaku mogłyby stać się niejako „żyłą złota”. Zapewniając, że Japonia wciąż będzie odrzucać użycie siły w stosunkach międzynarodowych, premier potwierdził, że japońską armię czeka rewizja i modernizacja.

Pomimo tak jasno określonych poglądów na temat obronności kraju, Abe pragnie dobrych stosunków z ChRL. W celu ich ocieplenia oraz przygotowania gruntu pod negocjacje na wrześniowy szczyt G20, na jego polecenie kilkukrotnie wizytę w Pekinie składał japoński wiceminister spraw zagranicznych – Akitaka Saiki. Jasno zaprezentowane postulaty obu stron wydają się jednak tworzyć błędne koło. Według ChRL Japonia powinna uznać suwerenność wysp, podczas gdy według Japończyków Chiny natomiast miałyby zaprzestać wysyłania patroli w ich okolice. Wypracowanie jakiegokolwiek kompromisu w tej sprawie będzie wymagało ogromnej rozwagi i zręcznych działań dyplomatycznych. Na domiar złego, w stosunkach chińsko-japońskich istnieje także kilka innych poważnych problemów, jak chociażby niezgodne z prawdą (według ChRL) poprawki w japońskich podręcznikach historii, utylizacja broni chemicznej pozostawionej przez japońską armię na terenie Chin czy sprawa comfort women – kobiet zmuszanych do prostytucji przez japońskich żołnierzy. W powietrzu wisi także spór o Tajwan. Niestety, incydenty takie jak wizyta japońskich oficjeli w chramie Yasukuni nie przybliżają do rozwiązania konfliktu.

Bez wątpienia stosunki miedzy oboma państwami są napięte, a każdy ruch władz jednej strony jest dokładnie analizowany przez drugą. Uważam, że do eskalacji konfliktu jednak nie dojdzie. Po pierwsze, konflikt na dużą skalę w tak newralgicznym miejscu zaburzyłby więzi gospodarcze, zarówno obustronne, jak i na skalę światową. Oba państwa zresztą już to odczuły po tym, jak ChRL nałożyła na Japonię sankcje ekonomiczne po znacjonalizowaniu wysp Senkaku. Ponadto podstawą japońskiej polityki obronnej jest sojusz z USA, którym zdecydowanie nie byłby na rękę konflikt między drugą i trzecią spośród największych gospodarek świata. Poza tym pozostają one obecnie zaangażowane (dyplomatycznie i militarnie) w trwające już spory w kilku miejscach na świecie. Dlatego też przedstawiciele władz amerykańskich zaapelowali o wyważone kroki i decyzje z obu stron. W końcu wyspy nie są zamieszkałe. Nie dochodzi na nich do masowych naruszeń praw człowieka, więc użycie w tej sytuacji siły przez ChRL byłoby niezgodne z przepisami prawa międzynarodowego.

Miejmy nadzieję, że podczas ciekawie zapowiadającego się szczytu państw G20 w Petersburgu pojawią się rozwiązania także dla tego sporu. Potrzeba będzie jednak dużo dobrej woli ze strony przywódców, co jest niezwykle rzadkie w brutalnym świecie polityki (zwłaszcza tak wysokiego szczebla) i niekoniecznie idzie w parze z prezentowanymi przez nich interesami narodowymi.