Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Piotr Wójcik  28 lipca 2013

Wójcik: Nie dla biedy i narkotyków

Piotr Wójcik  28 lipca 2013
przeczytanie zajmie 5 min

Wizyta papieża w Brazylii obfitowała w medialne wydarzenia, takie jak niepozorny Fiat wiozący Franciszka otoczony przez tłum wiernych czy Droga Krzyżowa na Copacabanie. Ważne jednak, by nie umknęło to, co było w pielgrzymce do Brazylii najważniejsze – głęboki społeczny przekaz Ojca Świętego.

Zezinho to młody i energiczny brazylijski przedsiębiorca. Ma pomysł na biznes, wie, jak tę wizję realizować, ma też odpowiednie kontakty i pozycję, co pozwala na harmonijny rozwój jego firmy. A trzeba wiedzieć, że w niszy, którą sobie znalazł, kontakty i pozycja to sprawy niebagatelne. Zezinho posiada prawdziwy biznesowy magnes, który nazywa się Rocinha – legendarna fawela w Rio de Janeiro. Agencja turystyczna Favela Adventures, organizująca kilkugodzinne wycieczki po Rocinhi, za niewielką sumę pieniędzy zapewni wrażenia dużo większe niż te z plaży w Chorwacji. A dzięki kontaktom właściciela agencji istnieje duże prawdopodobieństwo, że z takiej wycieczki wrócimy cali, zdrowi, a nawet bez konieczności uiszczenia okupu. Szef robi wiele, by pokazać zwiedzającym, że życie w fawelach to nie tylko bieda i narkotyki.

Papież Franciszek podczas swej pielgrzymki do Brazylii  nie skorzystał z usług Zezinho. Mały srebrny Fiat Idea, wiozący głowę największej organizacji religijnej świata, nie został bynajmniej rozniesiony przez tłum wiernych, a cała historia jeszcze bardziej utrwaliła obraz Franciszka jako papieża wychodzącego otwarcie do ludzi. I ten akurat obraz, w przeciwieństwie do obrazu Rocinhi kreowanego przez Zezinho, jest całkowicie prawdziwy.

Brazylia to kolejne miejsce, w którym Franciszek zjawia się w duszpasterskich odwiedzinach u ludzi biednych, wykluczonych i zapomnianych. Po włoskiej wyspie Lampedusa, zaludnionej przez imigrantów z Afryki, przyszła kolej na Amerykę Południową, którą zamieszkuje ok. 60% wszystkich katolików świata (dla Europy ten odsetek wynosi ok. 25%). Wystarczy spojrzeć tylko na tę statystykę, by się przekonać, jak ważny to kontynent dla Kościoła katolickiego. Dodatkowo cała Ameryka Łacińska jest tym rejonem świata, w którym panują niespotykane chyba nigdzie indziej kontrasty – niewyobrażalna bieda sąsiaduje z przeogromnym bogactwem, a ciągłe życie w zagrożeniu nie przeszkadza istnieniu prawdziwych enklaw spokoju i bezpieczeństwa, a więc w sposób naturalny musi być w centrum zainteresowania Kościoła, który chciałby upowszechniać zasady sprawiedliwości społecznej nie tylko w swych oficjalnych dokumentach, ale też w realnym działaniu. Wszystko to sprawia, że Brazylia, która reprezentuje wszystkie bolączki i mocne strony kontynentu, jest idealnym miejscem dla pierwszej wielkiej pielgrzymki Ojca Świętego.

 Po pontyfikacie Jana Pawła II, który skierował społeczno-ekonomiczną naukę Kościoła katolickiego na ordoliberalne tory, Benedykt XVI znów skupił się na zagadnieniach sprawiedliwości społecznej, co znalazło wyraz przede wszystkim w encyklice Caritas et veritate. W tym sensie Franciszek niewątpliwie będzie kontynuatorem tej linii, którą odnowił Ratzinger. Jednak dokłada do tego coś, czego poprzedniemu papieżowi niewątpliwie brakowało – naturalną otwartość i południowoamerykańską swobodę. To emploi papieża, który sam nosi swój neseser z dokumentami i jeździ samochodem, na który mógłby sobie pozwolić nawet polski student, w czasach panowania mediów może bardziej przemówić do wiernych niż nawet czterdzieści encyklik.

 Jorge Bergoglio podczas pracy duszpasterskiej w Argentynie wielokrotnie spotykał się z biedą i to właśnie walkę z nią oraz wspieranie wykluczonych uważa za swoje główne zadania podczas sprawowania urzędu. Te momenty, w których wyraża swoje poglądy dotyczące międzyludzkiej solidarności oraz problemów społecznych, są najważniejsze w całej wizycie Franciszka w Brazylii. O ile klienci Favela Adventures zwiedzają Rocinhę z ciekawości lub chęci poczucia adrenaliny, Franciszek odwiedził fawelę Varginha dla okazania solidarności z najbiedniejszymi warstwami brazylijskiego społeczeństwa. Ojciec Święty w Varginhi  wskazywał na to, że sposób traktowania biednych i wykluczonych jest tym, co sprawia, że państwo może stać się prawdziwie wielkie. Wezwał do tego, by zamiast budowania kultury indywidualizmu i egoizmu, budować kulturę solidarności, której przykład powinni dawać światu Brazylijczycy. Według papieża nie można pogodzić się z panującą na świecie niesprawiedliwą nierównością  ekonomiczną i należy zobaczyć w drugim człowieku brata, nie konkurenta. Swoją wizję sprawiedliwości społecznej poszerzył podczas Drogi Krzyżowej na plaży Copacabana. Tam prosił o odwagę, która jest niezbędna, by pomagać bliźnim w potrzebie. Wymienił również wiele przejawów wykluczenia, takie jak bardzo dotykające Polaków bezrobocie wśród młodzieży i emigrację zarobkową, a także prostytucję czy brak dostępu do nowych technologii.

Trzeba przyznać, że Brazylia zgodnie ze słowami Franciszka ma pełne prawo dawać innym przykład, jak walczyć z nierównościami społecznymi. Najsłynniejszy brazylijski program do walki z ubóstwem Bolsa Familia, wprowadzony podczas prezydentury Luli da Silvy, wykorzystując warunkowe transfery (uzależnione m.in. od posyłania dzieci do szkół oraz przyprowadzania ich na obowiązkowe szczepienia) objął pomocą kilkadziesiąt milionów ludzi (nawet ponad 40 mln, czyli więcej niż mieszka w Polsce). Umożliwił także dostęp do tanich kredytów, dzięki czemu wiele osób do niedawna żyjących na granicy nędzy stanęło na własne nogi, rozpoczynając działalność gospodarczą.  Prowadzony z gigantycznym rozmachem program Bolsa Familia spowodował, że zarobki najuboższych rosły w Brazylii dużo szybciej niż reszty społeczeństwa, nawet 14% rocznie (przy średnim wzroście 3,5%). Następczyni prezydenta da Silvy, Dilma Rousseff, kontynuuje politykę poprzednika, nie mając zamiaru wcale przyhamować. Program „Brazylia bez nędzy” rozmachem dorównuje Bolsie i do roku 2014 ma w założeniach wyplenić najbardziej skrajną biedę, natomiast ogłoszony w 2012 roku program „Brazylia się troszczy” ma za zadanie ograniczyć ubóstwo o 40%. W jego ramach rząd będzie także budował przedszkola oraz zapewniał dostęp do opieki zdrowotnej dla najuboższych.

 Papież Franciszek nie pominął również od kolejnego problemu trawiącego Amerykę Południową, czyli narkotyków i narkobiznesu. Odniósł się do niego przede wszystkim podczas wizyty w szpitalu im. św. Franciszka z Asyżu w Rio de Janeiro, z okazji otwarcia pawilonu dla uzależnionych od narkotyków. Tam nie tylko dodawał otuchy pacjentom, zapewniając, że wyjście z nałogu jest możliwe, ale przede wszystkim sprzeciwił się coraz częstszym postulatom liberalizacji prawa dotyczącego narkotyków. Stwierdził, że z „kupcami śmierci” należy walczyć, krzewiąc wspólnotowe wartości wśród młodych ludzi. To wyciągnięta ręka do bliźniego, a nie legalizacja narkotyków, ma być tym, co przyniesie realny efekt w walce z narkomanią. Do narkotyków odniósł się także na Copacabanie, nazywając je „fałszywym rajem” i wskazując na to, że to one często są powodem rozbicia rodziny.

 O ile w walce z biedą rządzący Brazylią odnoszą prawdziwe sukcesy, to w walce z narkobiznesem i narkomanią mają jeszcze sporo do zrobienia. Specyfika narkobiznesu brazylijskiego jest inna niż np. w Meksyku. Gangi z Ciudad Juarez i okolic trudnią się głównie eksportem, natomiast gangsterzy brazylijscy większość swego towaru dostarczają na rynek wewnętrzny. Wynika to z tego, że konsumpcja narkotyków w Brazylii kwitnie – jest ona drugim po USA rynkiem zbytu kokainy na świecie. Co pewien czas władze stanowe lub federalne organizują akcje militarne przeciw narkotykowym organizacjom, te jednak znów się odradzają, co w efekcie przypomina męczarnie Syzyfa z ciągle spadającym kamieniem. Kolejne naloty na fawele na papierze wyglądają nieźle, lecz w Rocinhi albo Vidigal narkobiznes wciąż i tak ma się dobrze. I to właśnie w ten popyt należy uderzyć, na co wskazuje przecież Franciszek, nawołując do upowszechniania wśród młodych ludzi takich wartości, które odciągną ich od narkotyków. Brutalna siła nie zawsze jest skuteczną metodą odpowiedzi na przemoc. Praca z młodymi ludźmi oraz upowszechnianie chrześcijańskiej moralności mogą pomóc bardziej niż tysiąc policjantów robiących nalot na Rocinhę.

Pielgrzymka papieża do Brazylii dobrze oddaje przewidywany charakter dopiero rozpoczynającego się pontyfikatu. Franciszek na piedestale postawi walkę z ubóstwem i wykluczeniem oraz sprawiedliwość społeczną, czym wybije argumenty z ręki tych, którzy uporczywie twierdzą, że Kościół nie interesuje się potrzebującymi. Z drugiej strony widać już, że papież nie zamierza wcale pochylać się nad rzekomo postępowymi postulatami, takimi jak liberalizacja prawa narkotykowego, ale też legalizacja aborcji czy eutanazji, o których wypowiadał się krytycznie na Copacabanie. Jasnym jest, że na obecny kryzys ekonomiczny, ale też tożsamościowy człowieka, Franciszek ma jedną jasną receptę – katolicki komunitaryzm.